sobota, 29 września 2012

Chapter Two

Próbowałam wytłumaczyć Dave , że nie chcę tam iść i się wstydzę. Wyrywałam się mu, kopałam go, biłam. I wiecie co ? I nic ! Kompletnie nic, jakby wiatr delikatnie smagał jego poszczególne części ciała. Chyba trochę siły w sobie jeszcze mam ! Zatrzymaliśmy się kilka kroków przed nimi.
- Dave.. Ja nie chcę. Ja... się wstydzę. - powiedziałam co chwile jąkając się. Chłopak zaśmiał się i przerzucił mnie przez ramie, że widziałam tylko jego tylną część i nie powiem, że mi się nie podobała, bo było wręcz przeciwnie - Dave ty szczurze!
- Szczurze ? - wyśmiał mnie chłopak. Zaczęłam się wiercić - Elo, co chciałeś John ?
- Dave, już nam nie przedstawisz swojej zdobyczy ? - zadrwił jeden z chłopaków.
- Jak byś chciał wiedzieć, jestem człowiekiem,  nie rzeczą materialną. - odparłam , gdy Dave obrócił się tak, że byłam przodem to chłopaków. Następnie postawił mnie. Kopnęłam go lekko w kostkę, na co usłyszałam donośne śmiechy chłopaków.
- Palić mi się chce. - powiedziałam na ucho Dave, a on wskazał mi miejsce za budką. Poszłam tam wolnym krokiem poszłam do wskazanej budki. Wnętrze pomieszczenia było drewniane. Były w nim dwa łóżka, stolik wraz z krzesłami i zdjęcia powywieszane na ścianach. Dotknęłam opuszkiem palców jednego z nich. Przedstawiało dwie dziewczyny. Miałam wrażenie, że gdzieś je spotkałam. Ale gdzie ? Nie przypominam sobie. Wydają mi się być nieznajome, a zarazem wręcz przeciwnie.
- Jedna z nich jest moją siostrą. - powiedział męski głos. Od razu odwróciłam się i zauważyłam umięśnionego, wysokiego mulata o czekoladowych włosach i szarych oczach.  Podszedł do mnie i usiadł na łóżku, które wydało cichy dźwięk, przypominający skrzypienie zepsutych drzwi. Garstka kurzu wzniosła się w powietrzu. Nie które drobinki błyszczały pod wpływem słońca.
- Jedna z nich to twoja siostra ?- zapytałam przerywając grobową ciszę, która zapanowała.Nerwowo bawiłam się swoimi dłońmi. Chłopak zaś wziął zdjęcie w rękę i patrzał w nie, opowiadając.
- Tak. Miała na imię Jessica. Była ode mnie młodsza o 2 lata, mała 16 latka , która jeszcze nie zaznała smaku życia. Była bardzo ruchliwa, wszędzie je było pełno. Ale energia idzie w parze z inteligencją. I taka była. Inteligenta, szybka, zwinna... Kochała biegać i grać ze mną i chłopakami w hokeja. Uwierz mi, żaden z nas z nią nie wygrał. A jej poczucie humoru ? Cały czas się śmiała, ale gdy ktoś potrzebował przyjaciela, ona była przy nim. Wiedziała o naszych zmartwieniach.. pomagała nam. Była idealnym przykładem siostry i przyjaciółki. - mówił. Jedna łza spadła prosto na jej zdjęcie. Chłopak odłożył je i położył się na łóżku, patrząc w sufit cały w pajęczynach.
- Mieszkała tu ?
- Nie. Wybudowaliśmy to miejsce z chłopakami dla niej. Ona była idealna, ale miała dwie wady. Jej uzależnienia czasem brały górę. Ona ćpała i paliła. Lubiła eksperymentować. W końcu ta budka przemieniła się w budkę do palenia. Ale tylko my i jej przyjaciółka Leila mielimy tu wstęp. pewnego dnia Jessie przeniosła swój pokój tu. I od tamtej pory był to ich pokój. Nie mieszkały w internacie. Mieszkały tu. A o dziwo , Raymond nie miał nic przeciwko.
- A.. co się z nią stało ? - zapytałam nie pewnie, łapiąc się za łokieć. Spojrzałam na swoją rękę, na której wyskoczyła gęsia skórka.
- Popełniła samobójstwo. Powiesiła się. Ale ja w to nie wierzę. Policja twierdzi , że tak było , ale ona bała się śmierci. Zawsze mi powtarzała : ' Mike, ja nie chcę umrzeć. Świat jest taki piękny.. Chciałabym mieć trójkę dzieci, wspaniałego męża , cudowną rodzinę. Chciałabym zwiedzić wiat, odkryć niezbadane dotąd zakątki wraz z tobą, chłopakami. ' Więc czemu miała by się zabijać ?! Nie wierzę w to ! Dowiodę, że ktoś ją zabił, próbując ukryć morderstwo ! - krzyknął i zbił jej wazon, z którego wyleciały pająki. Wzdrygnęłam się. Chłopak tracił panowanie. Wrzeszczał, płakał. Nie wiedziałam co robić.
- Hej, hej ! Spokojnie. Spokojnie, Mike ! Już wszystko dobrze. Uspokój się. - mówiłam. Przytuliłam chłopaka, a on zaś zaczął płakać w moje ramie, mówiąc, że strasznie jest mu przykro. Rozumiałam go. Strata rodzeństwa to przykra sprawa.
- Chodźmy już stąd. . - powiedziałam. Gdy wyszliśmy z budki, staliśmy chwilę w milczeniu. Po paru minutach Mike wystawił w moim kierunku rękę, mówiąc:
- Mike Chavez. - uśmiechnął się promiennie, a ja wyszczerzyłam oczy ze zdziwienia i rzuciłam się na niego. Wylądowaliśmy oboje na trawie. Śmiałam się. Chłopak wstał, patrząc na mnie jak na chorą psychicznie. Natomiast ja tarzałam się po trawie z donośnym śmiechem. To był Mike. Mike Chavez. Gdy byłam mała, mieszkając jeszcze w Bradford , gdzie byliśmy bogaci. Mike i Jessica byli naszymi sąsiadami. Miałam wtedy 12 lat tak jak Alex , Mike miał 13 , a Jessie 11 . Nie rozstawaliśmy się wtedy na krok. Spojrzałam na jego dłoń ukradkiem. Tak. Miał mały ślad zębów. Kiedyś , Jessie mi wmówiła, że Mike jest synem Gargamela i ma niebieską krew, bo przy pomocy swego ojca zabił wszystkie smerfy i od tamtej pory jest niezwyciężonym czarnoksiężnikiem. A ja głupia jej uwierzyłam. Ale to nie moja wina, byłam wtedy mała i głupia. Ale wracając. Ja powiedziałam to Alex. I ona powiedziała, że trzeba go sprawdzić. Jak nocowałam u państwa Chavezów zakradłam się do pokoju Mike i ugryzłam go. Okazało się, że nie ma błękitnej krwi. Mike wtedy rzucił we mnie książką. Pamiętam to , jakby wydarzyło się to wczoraj.
- Ja jestem Violetta Raymond- powiedziałam. Mike nadal patrzał na mnie jak na idiotkę - Już mnie nie pamiętasz, synu Gargamela ?
- Viola ! - krzyknął i mnie przytulił. Ja odwzajemniłam uścisk. Mike zakręcił mnie w koło. Obydwoje się śmieliśmy .
- Mik , już z nią jesteś ? - wykrzyknął jeden z chłopaków.
- Zamknij się,  Andy . - warknął Mike.
- Nie często obejmujesz obce dziewczyny kręcąc się z nimi wkoło .
- Wypadało by się przedstawić chłopcy. - powiedziała Eveleine, pojawiając się z nikąd. Zaśmiałam się lekko .
- Jestem Violetta.
- John - powiedział wysoki chłopak o bladej cerze , wysportowanym ciele, szarych oczach i kilku dniowym zaroście.
- Gabriel - powiedział kolejny . Był niski, strzelam, że miał 15 lat. Miał brązowo blond włosy i niebieskie oczy, które tylko dodawały uroku jego bladej cerze.
- William - powiedział Will obejmujący w pasie Eve. Był wysoki. Miał czekoladowe oczy, bladą cerę i brązowe włosy. Ubrany był w garnitur jak każdy z nich.
- Tony - odezwał się następny , swym męskim głosem. Miał czarne włosy pozostawione w nieładzie, szare oczy . Był wysoki, wyższy ode mnie. Był równy wzrostem z Dave.
- Andy Fortman - uśmiechnął się chłopak, najstarszy zapewne. Był niski jak na swój wiek. Miał zielone oczy, bladą cerę i blond włosy .
- Eric idioto. - powiedział Dave, uderzając go w tył głowy.
- Czego ? - odparł chłopak o brązowych włosach, niebieskich włosach, bladej cerze i aroganckim uśmiechu. Był wyższy od Dave. I znacznie przystojniejszy.
- Przedstaw się ładnie, hm ?
- Nie.
- Eric  !
- Czego ?
- Dobra- odezwała się Eve , znudzona ich ciekawą konwersacją - Violett - Eric , Eric - Violette. Pokój 342 jest wolny, miłej zabawy.
- Eve ! - krzyknęłam , a twarz zaczęła mnie palić.
- Mi się tam ta propozycja podoba. Idziesz ? - zapytał Eric. Zamurowało mnie. Przez chwilę zastanawiałam się na odpowiedzią, czując wzrok wszystkich obecnych na sobie.

piątek, 28 września 2012

Chapter One .

Dzisiaj papa wygłaszał przemówienie na temat nowego roku szkolnego. Do przedstawienia zostało mi trzydzieści minut. Jestem tu od wczoraj. Nie zwiedzałam niczego. Szczerze mówiąc, siedziałam w pokoju. Nie cieszył mnie fakt, że muszę tu zostać całe cztery lata, a nawet więcej. Moja siostra zachowywała się wręcz przeciwnie. Wczoraj, mimo późnej godziny i patrolów ochroniarzy ona chciała wyjść z przydzielonego nam pokoju i poznać wszystkich wraz z okolicą. Ja wolałam się rozpakować i poleniuchować w ciepłym wygodnym łóżeczku. Ale muszę iść na głupie rozpoczęcie roku. I mam się jeszcze ubrać na galowo. Wyobrażacie sobie ? Nigdy w życiu nie ubrałam sukienki. Szczerze, to nigdy świadomie nie ubrałam sukienki. W wieku małego dzidziusia nawet przecież nie zwraca się uwagi, w co jesteśmy ubrani. Zaczęłam nucić sobie piosenkę Katy Perry - E.T . Poszłam pod prysznic. Ku memu zdziwieniu leciała lodowata woda. Ale była tak kojąca, że nie zwracałam uwagi na chłód. Wyszłam spod prysznica i zajęłam się włosami. Następnie umyłam zęby, ubrałam się i znowu poprawiłam włosy. Pomalowałam lekko rzęsy i wyszłam z pokoju. Moja siostra już po kilku minutach stała przy mnie ubrana w to. Włosy zostawiła rozpuszczone. Zaśmiałam się, widząc jak się ubrała.
- Ojciec cię zabije . - wypowiedziałyśmy obie, po czym zaśmiałyśmy się głośno.
- Ciebie zabije za to, że nie masz stroju galowego . - powiedziała Alxa.
- A ciebie za to, że się wystroiłaś. To miała być tylko głupia sukienka . - powiedziałam wywracając oczyma.
- Witajcie wszyscy w szkole Raymonda - usłyszałyśmy głos papy. Spojrzałyśmy na siebie z przerażeniem w oczach. Miałyśmy wygłosić obie przemówienie. Nie czekając na siostrę, biegiem pobiegłam w stronę spotkania. Pomagały mi w tym słowa taty, które wymawiał z takim spokojem, jakby to o niczym nie świadczyło.  Gdy dobiegłam wraz z siostrą , mój tata wypowiadał ostatnie słowa - Pamiętajcie dzieci, że bez nauki nigdzie w życiu nie dojdziecie. Szkoła została założona, abyście mogli się kształcić. I przysięgam, że jeśli przyłapie kogoś dwa razy na paleniu lub w żeńskim lub męskim budynku, zostaniecie wydaleni ze szkoły. Jednakże, chciałbym również was powitać oficjalnie, szczególnie pierwszoklasistów. A więc, nie będę dłużej przeciągać. Scena należy dla uczniów ! - skończył tata bijąc brawo. Wszyscy powtórzyli czynność, bez wyjątku. Od razu zauważyłam, że każdy boi się mego taty, gdyż gdy przemawiał NIKT nie rozmawiał. Każdy zachowywał się przyzwoicie. Nieśmiało weszłam na scenę, gdzie zauważyłam, jak tata odchodzi i wchodzi do wielkiego budynku. Westchnęłam cicho i przymrużyłam oczy. Zaraz po czym wzięłam głęboki wdech i z uśmiechem na ustach powiedziałam do mikrofonu .
- Cześć wszystkim. Jestem Violetta, mam nadzieję, że nie stracicie uszu przy moim jazgocie - usłyszałam śmiechy i zaczęłam śpiewać. [PIOSENKA] . Gdy skończyłam, usłyszałam głośne brawa, gwizdanie i krzyki BIS, który przerodził się w jeden. Westchnęłam - Wybaczcie, ale dzisiaj nic już dla was nie zaśpiewam. Przykro mi, oddaję głos przewodniczącej szkoły. - powiedziałam i zeszłam ze sceny. Usłyszałam słowa przewodniczącej ,, To była Violetta, która będzie śpiewać dla was na najbliższym koncercie. Proszę głośne brawa dla niej !'' . Zrobiło mi się tak ciepło na sercu, nie wiem czemu. Mimo tego, że zawsze bałam się występować na scenie.. Spodobało mi się to. Nie rozumiem, zawsze miałam lęk jak śpiewałam nawet przed mamą. A tu, przed wszystkimi ludźmi bez stresu zaśpiewałam.. Ta szkoła ma na mnie zły wpływ. Nagle potknęłam się o nogę mojej siostry. Wylądowałam na trawie.
- Alex !  To nie było miłe ! Będzie zemsta łosiu !!- krzyknęłam. Wywróciłam oczami i wstałam , otrzepując się - Idiotka.
- Ykhym. - usłyszałam. Podniosłam wzrok i ujrzałam jedną z nauczycielek patrzącą na mnie surowym wzrokiem. Spojrzałam na dół. Oić. Musiało mi się pomylić, bo potknęłam się o nogę mojej chciwej siostry, lecz o korzeń. Ale przecież wyraźnie widziałam jej nogę ! Twarz zaczęła mnie palić, co oznaczało, że pojawiły się na niej czerwone jak buraki rumieńce. Grzecznie przeprosiłam i oparłam się o jedno z drzew, daleko od szkoły. Wyciągnęłam z kieszeni paczkę papierosów - Malboro Czerwone. Gdy zaciągnęłam się dymem nikotynowym, czując wielką ulgę nie tylko w płucach , usłyszałam głos chłopaka .
- Córeczka dyrka pali ? - powiedział , wychodząc zza drzewa z szatańskim uśmieszkiem wypisanym na twarzy. W jego oku pojawił się błysk szczęścia.Miał brązowe włosy, czekoladowe oczy, malinowe usta, śliczne kości policzkowe. Miał na sobie garnitur, ale i tak było widać jego umięśnione i wysportowane ciało. Był wysoki, wyższy ode mnie o głowę. Po chwili zdałam sobie sprawę, że się na niego gapię.
- Nie twój interes. - odparłam, z nudów puszczając kółeczka dymne. Jedno z nich wyszło w kształcie serca. Co to ma być ?! - pomyślałam i po chwili zepsułam serduszko. Chłopak się tylko zaśmiał.
- A myślałem, że jesteś grzeczną córeczką tatusia, Violett.
- A co ty tam wiesz ?
- Wyglądasz zupełnie jak ona. Bliźniaczki , hę ? - zapytał i odsunął się w prawo. zauważyłam jak moja siostra podchodzi do niego , rzuca mu się na szyję i mówi ' Hej , jestem tu nowa , mam na imię Alex , zaprzyjaźnimy się ? ' . Miałam ochotę uderzyć się w czoło patelnią. Wywróciłam oczami i spojrzałam na chłopaka.
- Alex ? Śnisz. Nigdy nie byłam taka jak ona i nie będę.
- Och, Viola, Viola. - powiedział , zabierając mi papierosa i zaciągając się.
- Czego ? - odparłam z niechęcią, zabierając mu Malboro i wyrzucając niedopałek. Po chwili zdałam sobie sprawę, że jeden papieros to dla mnie za mało. Wyciągnęłam swoją paczkę i zapaliłam kolejnego, czując głęboką ulgę.
- Może ty się nie zmienisz, ale skąd wiesz, że ona również nie ? Miej się na baczności. Ta szkoła potrafi zmieniać ludzi. - powiedział, wyciągając swoje 66 miętowe. Uśmiechnęłam się lekko. Oparłam się plecami o  drzewo, nadal nie spuszczając go z oka, jakby od tego zależało moje życie. Zaśmiałam się cicho i zabrałam mu papierosa, dając mu swojego. Zaciągnęłam się. Szczerze mówiąc, w swoim życiu próbowałam wiele papierosów, ale mogę przyznać, że ten był najgorszy. Ostry, strasznie ostry. Aż w gardło drapało !
- O człowieku , jak ty możesz to palić . - powiedziałam krztusząc się. On się tylko zaśmiał.
- Dave ! Dave ! - usłyszeliśmy krzyki. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i oparliśmy się wspólnie od drzewo, tak, że nas zasłaniało. Jedną ręką trzymał moje biodro, drugą zaś położył na ramię. Oparł podbródek o moje ramie. Z trudnością obróciłam głowę w lewo, zauważając, że chłopak ma zamknięte oczy.
- Co ty .. - nie zdążyłam dokończyć, bo przyłożył rękę do moich ust. Zaskoczona ugryzłam go. Chłopak od razu zabrał rękę.
- Oszalałaś ?! Dlaczego mnie ugryzłaś ?! - powiedział, masując swoją rękę.
- Oszalałeś ?! Dlaczego zatkałeś mi usta ręką ?! - naśladowałam go. Zaraz potem podeszła do nas dziewczyna o ciemnej karnacji. Miała brązowe włosy sięgające do ramion. Widać było, że same układają się - były kręcone. Miała błyszczyk na ustach i tusz do rzęs, ale oprócz tego nie miała żadnego makijażu. Miała białe kolczyki, czarne jeansy i białą bluzkę. Do tego jej szyję ozdabiał wielki łańcuszek z literą ,, W '' . Miała na sobie 7 cm szpilki.
- Dave .
- Dave ? - zapytałam chłopaka, unosząc jedną brew do góry. Chłopak zacisnął usta w cienką linię , a potem  kiwnął lekko głową.
- Co chcesz Eveline ? - zapytał z uśmiechem .
- Od dziecka ci powtarzam, żebyś mówił mi Eve. Ale mniejsza o to  - podeszła wolnym krokiem do nas i uśmiechnęła się szeroko na mój widok, po czym uściskała mnie. Dosłownie - Jestem Eve, przyjaciółka Dave. Jaka jesteś śliczna ! Dave, to twoja nowa dziewczyna ? Urocza jest ! Ile ma lat ? - zwróciła się do Dave, natomiast on podrapał się po głowie myśląc nad odpowiedzią - Nie ważne zresztą. Jak masz na imię ? Dobra, potem mi powiesz. A który masz pokój ?
- Odpowiem na twoje wszystkie pytania. Mam szesnaście lat, mam na imię Violetta i .. - tym razem ja się podrapałam po głowie - mieszkam w męskim internacie.
- Pełny wypas ! - powiedziała, odrywając wzrok od Dave. Chłopak spojrzał się na mnie z nieopisaną miną. Uśmiechnęłam się lekko .
- A Dave to twój chłopak ?  - zapytałam z promiennym uśmiechem.
- Nigdy w życiu ! - wykrzyknęli razem, a zaraz potem dodał Dave spokojniejszym tonem .
- Kiedyś próbowaliśmy być razem, ale zerwaliśmy po tygodniu. Nie mam dziewczyny, a Eve od roku jest z Willem - Eveline pokazała swój łańcuszek - Ale wracając, co chcesz Eve ?
- John cię woła, podobno ma sprawę. - powiedziała  i poszła podskakując. Dave złapał mnie za rękę i poszliśmy w stronę grupki chłopaków.

***
N.A.
Podoba się rozdział ?
Jedna z czytelników napisała, że podobne jest to opowiadanie do Tajemnic Domu Anubisa. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że wpadło mi to do głowy samo, nie wzorowałam się na TDA. Dopiero gdy przeczytałam ten komentarz, zdałam sobie sprawę, że faktycznie jest to podobne do serialu . Ale to opowiadanie jest kompletnie inne. Mogą się znaleźć podobne sceny, ale rzadko . Prawie wcale. Pozdrawiam, Nikola.

niedziela, 23 września 2012

Prologue

Od dziesiątego roku życia żyłyśmy same w Hiszpanii. Gdy mama nas zostawiła, by rozwijać swój talent muzyczny tata musiał iść do pracy. Zatrudnił się na całe trzy etaty, nigdy go nie widziałyśmy w domu. Nauczyliśmy sobie radzić bez rodziców.  Do czasu, aż tata nie oświadczył nam, że został zatrudniony w szkole z internatem jako dyrektor. Niestety, była to szkoła dla chłopców, a jej nazwa to ,, School The Boys '' . Nadal żyłyśmy po staremu, nic się nie zmieniło prócz tego, iż mój tata wracał do domu na kolację. Po kilku latach właściciel szkoły umarł z powodu częstych zawałów serca. W swoim testamencie napisał, że szkołę tę odziedziczył bratanek Marko. Jednakże ten, wyremontował szkołę przez co obecnie jest tam Centrum Handlowe. Mój tata powrócił do szukania pracy. Aż w końcu zatrudnił się w dużej firmie. Żyliśmy w luksusach. Sami wiecie - willa, basen, kort do tenisa ziemnego i siatkówki, najnowsze i najdroższe ciuchy. Ale trwało to niedługo, zaledwie dwa lata. Sprzedaliśmy dom i przeprowadziliśmy się do Denver, miasta w stanie Kolorado. Mieliśmy mały pokój w hotelu. Papa wybudował własną szkołę dla chłopców od lat 15 , którą nazwał ,, The Raymond Public School '' . Wiecie dlaczego ? Raymond to było nasze nazwisko. W końcu szkoła zamieniła się w internat. Za sprawką mojej siostry - Alex tata zgodził się, aby był połączony z damskim internatem. Miało być tak pięknie, a jednak wszystko się zepsuło. Aby przejść do budynku chłopców trzeba było przejść przez długi korytarz, na którym zawsze stali ochroniarze. Rzadko odwiedzaliśmy to miejsce. W końcu tata zgodził się, abyśmy zamieszkały w internacie. Sprzedał mieszkanie i od tamtego czasu mieszkamy w internacie chłopców, na przeciwko pokoju naszego taty Raya Johna Raymonda.